Archiwum
O autorze
Zakładki:
|
piątek, 19 sierpnia 2011
Irlandzkie rody: de Burgh
Kochani! Zapewne niektórzy z Was czytając wpis o zamku Greencastle zauważyli coś znajomego. Pojawia się tam mianowicie nazwisko de Burgh. Zaprzyjaźniona blogerka, Sukienka_w_kropki poprosiła mnie więc o sprawdzenie czy ten Hrabia Ulster z XIII wieku nie jest czasem przodkiem znanego piosenkarza i kompozytora Chrisa de Burgh. Sukienko, kochana - mam dobre wieści! Tajemnica rodu de Burgh została rozwiązana i zapraszam do lektury :) Motto: A Cruce Salus - Z krzyża (pochodzi) zbawienie Herb:
Jednak pomimo nawet najsilniejszej krwi i charakterów rodziców, ród nie mógł przewidywać płci jaka będzie się rodzić pod nazwiskiem de Burgh. Około XVII wieku nazwisko De Burgh przekazywane dalej w męskiej linii rodu zaczęło zanikać. Przez pewien czas potomkowie Williama De Burgh nosili nazwiska takie jak: Dromkeen, Bourke, of Bert. Dopiero w roku 1848 władze na Zamku Dublińskim wydały rodzinie pozwolenie na powrót do nazwiska przodków. Patrząc na historię rodziny De Burgh, można zauważyć że byli to ludzie lubiący władzę. W większości członkowie tego rodu byli Hrabiami, Generałami, Biskupami, właścicielami ziemskimi. To właśnie jeden z Generałów rodu de Burgh leży w obrębie naszych zainteresowań. Sir Eric de Burgh urodzony w roku 1881 potomek Williama de Burgh w XXIV linii. To właśnie jego córka Maeve Emily de Burgh - sekretarka, wyszła za mąż za brytyjskiego dyplomatę pułkownika Charles'a Davison'a. Z tego małżeństwa na świat w roku 1948 w Buenos Aires przyszedł Christopher John de Burgh Davison, znany bardziej jako Chris de Burgh - irlandzki piosenkarz i kompozytor.
Na pewno większość z Was kojarzy piosenkę "Lady in Red" jego autorstwa: Warto również wiedzieć, że córka Chrisa de Burgh - Rosanna Davison została w 2003 roku Miss Świata, otrzymując tym samym ten tytuł jako pierwsza Irlandka w historii Jeśli chcecie doczytać o innych członkach rodu de Burgh zapraszam na te strony:
Do napisania!
środa, 17 sierpnia 2011
Dolmen Kilfeaghan
Witajcie! Dziś zapraszam Was ponownie do hrabstwa Down. Kolejny, grób portalowym jaki postanowiliśmy zobaczyć jest dolmen Kilfeaghan. Znajduje się on niedaleko zatoki Carlingford, podobnie jak opisany niedawno zamek Greencastle.
Aby dotrzeć do Dolmenu, musicie zatrzymać się niedaleko widocznego na zdjęciu znaku a następnie przejść przez gospodarstwo i łąkę. Na szczęście ścieżka prowadząca do grobowca jest widoczna a psy właściciela bezpiecznie schowane za siatką. Dolmen Kilfeaghan liczy sobie około 4500 lat więc nie jest to aż taki dolmenowy staruszek. Warto wiedzieć iż kamień nakrywający tego dolmenu jest zaliczany do jednych z najcięższych w Irlandii i waży około 35 ton. Dolmen oczywiście był portalem do pozostałej części grobowca po której aktualnie pozostały jedynie rozsypane kamienie... Dolmen pomimo iż położony na płaskim polu jest otoczony przepięknymi widokami. Dookoła otacza go pierścień górski, a zza dolmenu nieśmiało wychyla się leżąca 1,5km dalej zatoka. Pozdrawiamy!
poniedziałek, 08 sierpnia 2011
Film z Irlandią w tle: Your Highness / Wasza Wysokość, USA 2011
Kochani! Aby przybliżyć Wam Irlandię przedstawioną nie tylko na zdjęciach postanowiłam rozpocząć cykl prezentowania filmów z Irlandią w tle. Będą to nie tylko filmy tu kręcone, opowiadające o życiu irlandczyków, ale też takie których motyw przewodni kręci się wokół Zielonej wyspy. Na początek komedia. Your Highness (Wasza Wysokość) to film komediowo-przygodowy osadzony w średniowiecznym wyimaginowanym świecie pełnym czarownic, gadających istot, potworów książąt i księżniczek oraz wielu zagadek do rozwiązania. Film swoją premierę miał w kwietniu tego roku (2011) a kręcony był w Irlandii Północnej. Na czym polega fabuła? Cytując za Filmweb'em: "Leniwy i arogancki książę (Danny McBride) oraz jego bardziej bohaterski brat (James Franco) muszą uratować rodzinę i królestwo, po tym, jak zły czarownik rzuca zaklęcie na króla, a zarazem ich ojca, oraz porywa Belladonę (Zooey Deschanel), narzeczoną starszego z braci. Do wyprawy przez siedem gór i siedem rzek, gdzie spotkają czarownice i smoki, razem z nim wybiera się piękna i wojownicza księżniczka (Natalie Portman)." Moim zdaniem film jest słaby. Zarówno jak na film fantasy jak i komedię. W większości widać słabą grę aktorską (no może poza Portman) i dialogi które próbują być śmieszne. Niestety poziom humoru prezentowany przez film jest żenujący. Kilka scen wzbudziło na mojej twarzy uśmiech, jednak zdecydowanie nie jest to film który będę chciała obejrzeć jeszcze raz. Zdecydowanie natomiast nadrabiają w filmie krajobrazy. Już pierwszych kilka scen wydało mi się przypominac coś znajomego, w połowie filmu krzyknęłam "to musi być Irlandia", a końcowe sceny kręcone na Grobli Olbrzyma utwierdziły mnie w tym, tudzież słusznym przekonaniu.
Do napisania!
sobota, 06 sierpnia 2011
Zamek Greencastle
Kochani! Wyświetl większą mapę Zamek wybudowano w 1230 roku w celu obrony południowych granic Hrabstwa Ulster. Został on przekazany na rzecz korony Brytyjskiej w roku 1243 a następnie zniszczony przez Irlandczyków w 1260 roku. Ponownie odbudowany w latach 1280 do 1326 był ulubioną rezydencją najpotężniejszego w tamtych czasach człowieka w Irlandii - Hrabiego Ulster - Richarda de Burgh. Richard był dość ciekawą osobistością - przyjaźniąc się z królem Brytyjskim, jednocześnie wydał za mąż jedną ze swoich córek za Króla Szkocji. Nie byłoby w tym nic dziwnego w dzisiejszych czasach, jednak należy pamiętać że wtedy Anglia i Szkocja były w stanie wojny a Richard de Burgh po ślubie własnej córki ze Szkotem nie przestał wspierać wojsk angielskich a czasie kolejnych ataków na Szkocję. Zamek ponownie zniszczono w latach 1343 i 1375. Po ponownych odbudowach w 1505 roku został on przekazany w ręce Hrabiów Kildare. Lecz po ich upadku w roku 1534 roku zamek szybko niszczał. Ostatecznie został zbombardowany i zniszczony 1652 roku. Do tej pory jednak widoki na pobliskie góry oraz zatokę oglądane z górnych partii ruin są pięke. Szczególnie gdy na chwilę zza deszczowych irlandzkich chmur wychyli się słońce i ukaże pobliskie piękno krajobrazu w całej okazałości. Do napisania!
poniedziałek, 01 sierpnia 2011
Dolmen Ballykeel
Witajcie! Dziś zapraszam Was na wirtualne zwiedzanie grobowca portalowego Ballykeel położonego w hrabstwie Armagh. Dolmen ten jest datowany na okres pomiędzy 4000 a 2500 lat p.n.e.
Zwany również "Wiedźmim krzesłem" stoi na południowym końcu nieistniejącego już kopca kamieni. Większości z nich już nie ma jednak cześć pozostała i wyznacza linie końca majestatycznego kiedyś grobowca. Wykopaliska prowadzone w 1963 roku w okolicy dolmenu pozwoliły na odkrycie pozostałości naczyń ceramicznych oraz kilku krzemiennych narzędzi. Kiedyś, gdy nie było tu zabudowań dolmen musiał robić wrażenie. Położony na niedużym wzgórzu w otoczeniu gór. Posiadający całkiem spory kamień górny stojący na trzech wspierających go cienkich kamieniach. Tak jak już pisałam wcześniej dolmeny są magiczne... Do napisania!
czwartek, 28 lipca 2011
One Lovely Blog Award
Hej hej :) Miło nam poinformować, że zostaliśmy wyróżnieni nagrodą One Lovely Blog Award przez Sukienkę w Kropki za które to wyróżnienie serdecznie dziękujemy! Ogr co prawda wszystkie łańcuszki od razu kasuje oraz pozbywa się ich bez mrugnięcia okiem. Ja jednak czasem się pobawię :) Postanowiłam więc, że i tym razem pociągnę łańcuszek tym bardziej, że autorka bloga z którego wyróżnienie do nas przywędrowało jest mi wirtualnie bliska i zawsze zostawia dużo swojego ciepła w komentarzach :)
Zasady zabawy: Podziękuj i wklej na swoim blogu link blogera który przyznał Ci tę nagrodę. Skopiuj i wklej logo na swoim blogu. Nominuj szesnaście innych wspaniałych blogów (za wyjątkiem blogera który przyznał Ci nagrodę). Napisz o sobie krótką notkę w siedmiu punktach. Napisz swoim nominowanym komentarz aby dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji. Siedem rzeczy o mnie:
I ostatnie ale nie najmniej ważne... Nominowane blogi (kolejność przypadkowa bo wszystkie według mnie zasługują na pierwsze miejsce!): Pendragon w Irlandii Taita Świat widziany oczami Mopsika Pełnoletnia Mam nadzieję, że mi wybaczycie i zechcecie uchylić rąbka tajemnicy :)
wtorek, 26 lipca 2011
Malahide
Witajcie!
Malahide to położone na północy przedmieścia stolicy Irlandii, znajdujące się w hrabstwie Fingal, zamieszkiwane przez około 13 tysięcy osób. Spacerując ulicami tego miejsca jednak nie wpadniecie na tłumy. Jest tu raczej spokojnie, kolorowo i bardzo żeglarsko. Prawdopodobnie pierwsi ludzie byli na tym terenie już 6 wieków przed Chrystusem, jednak oficjalnie rozpoczęcie osadnictwa w Malahide to wiek XII, czyli początek panowania dynastii Talbotów nad tymi urokliwymi ziemiami. Dziś trudno uwierzyć, że to turystyczne i eleganckie miasteczko było jeszcze w XVIII i na początku XIX wieku ważnym ośrodkiem przemysłowym, w którym produkowano jedwab, bawełnę oraz olej z wątroby dorsza. Nas spacer po Malahide wprawił w prawdziwą atmosferę wakacji. Na drogach panował względny spokój, świeciło słońce a w powietrzu czuło się relaksującą atmosferę wakacji. Nic dziwnego, że napotkany po drodze irlandzki pub przyciągnął nas niczym magnes...
Wejścia do portu strzegła leżąca syrena, nie przejmowała się jednak zbytnio otaczającym ją portowym zgiełkiem i chętnie przepuszczała zwiedzających. I całe szczęście, bo było co podziwiać. Jachty i łodzie motorowe stacjonujące w porcie Malahide są mega wypasione :) I co by nie było stwierdziłam, że zazdroszczę miejsca do życia mieszkańcom budynku wybudowanego dosłownie 50 metrów od portowego deptaka. Jednak później uświadomiłam sobie jaki piękny zapach musi się tu rozchodzić w czasie odpływu i szybko zmieniłam zdanie... Dalszy spacer zaprowadził nas na piaszczystą plażę. Była ona pełna ludzi korzystających z pięknej pogody, chętnie korzystających z wodnych kąpieli oraz możliwości zrobienia grilla. My zdecydowaliśmy się na spacer wzdłuż brzegu. Co mnie przyjemnie zaskoczyło ta plaża jest pełna muszelek! Było ich tak dużo, że nie mogłam skupić wzroku w jednym miejscu. Niestety znów trzeba było wracać do domu... Mam jedynie nadzieję, że niedługo wiatr znów zawieje nas w tamtą stronę :) Pozdrawiamy!
środa, 20 lipca 2011
Zamek Malahide
Kochani!
Do zamku dotarliśmy spacerkiem przez park od strony Dublin Road - to, co było dla nas pierwszym zaskoczeniem to właśnie ten park! Przyzwyczajeni do ułożonych i gładko przystrzyżonych irlandzkich parków z niewielką ilością drzew byliśmy mocno zdziwieni zastanym buszem. Wąska asfaltowa ścieżka prowadziła nas w stronę zamku wśród wysokich drzew i rozłożystych krzewów, jednak po dojściu prawie na miejsce powitała nas dobrze znana struktura Irlandzkiego parku - krótka trawa i nieliczne drzewa też mają swój urok! Widziany z daleka wyłaniający się zamek wydaje się mały i bardzo symetryczny. Nie spodziewajcie się bajkowego pałacu i wież - zamek w Malahide posiada spokojną bryłę jednak ma w sobie pewną nutkę romantyzmu. Niestety nie znajdziecie we wpisie zdjęć z wnętrz zamku - jest tam kategoryczny zakaz robienia zdjęć. Po uiszczeniu opłaty w zamkowej kasie na wyprawę po zamku zabiera Was elektroniczny przewodnik. Spacerując po komnatach wsłuchujecie się w płynące z sufitu opisy sal i historii zamku. Co ciekawe i zadziwiające zamek ten od roku 1185 do 1975 należał do jednej rodziny - Talbotów. Nadany razem z ziemiami i portem Malahide Richardowi Talbotowi przez króla Henry'ego II. Niestety ostatnia mieszkanka zamku - Rose Talbot - sprzedała zamek Państwu Irlandzkiemu w roku 1975 z powodu problemów z płynnością finansową. Rose wyjechała następnie do Australii gdzie bezdzietnie zmarła kilka lat temu. Zamek obecnie jest udostępniony dla turystów przez cały rok. Nie jest jednak pusty - wspaniałe meble z XVII, XVIII, XIX i XX wieku zdobią każdą komnatę. To właśnie one sprawiają, że zwiedzanie Malahide ma swój urok - wystrój wnętrz sprawia, że czujemy się jak w prawdziwym zamku, w którym nadal zamieszkują ludzie a nie jak w typowym muzeum. Jeśli wybierzecie się do Malahide nie zapomnijcie o tym, że możecie się natknąć na ducha ;) Zamek jest podobno nawiedzany przez kilka zjaw - w tym Lord Galtrin który zginął w boju w dzień swojego wesela lub klasyczna Biała Dama która przechadza się czasem głównym holem zamku... Pozdrawiamy!
poniedziałek, 18 lipca 2011
Ulica Grafton
Witajcie! Jeśli byliście już w Dublinie to na pewno znacie ulicę o której mam zamiar napisać - jeśli nie to na pewno ją odwiedzicie! Na mapie poniżej zaznaczyłam 400m ulicy, które jest deptakiem i ciągnie się od parku Saint Stephen’s Green do Uczelni Trinity College.
Właśnie ten deptak jest najgwarniejszą ulicą Dublina i jednocześnie jedną z dwóch ulic stolicy Irlandii na którą wybierają się wszyscy miłośnicy dokonywania zakupów. Niezależnie do pory dnia na Grafton Street kwitnie życie, dlatego też przejście tych 400 metrów nigdy nie należy do szybkich. Nic więc dziwnego, że w 2008 roku ulica Grafton znalazła się na 5tym miejscy najdroższych ulic świata z ceną 5621 Euro za m2.
Jednak przejście przez Grafton street zdecydowanie różni się od przejścia innymi ulicami Dublina. I wcale nie chodzi tu o ciągle obecnych ludzi, ilość ekskluzywnych butików czy szeroki wybór sklepów z pamiątkami. Indywidualnego uroku dodają temu deptakowi kwiaciarki oraz artyści. Dzięki temu ulica nabiera swoistego wyrazu, można się w nią wczuć i zrozumieć. Czasem są to śpiewający artyści, innym razem Pan rzeźbiący w piachu. Czasem spotkasz tu mima lub małe dziewczynki popisujące się swoimi umiejętnościami w tańcu irlandzkim. O Grafton Street śpiewała też Dido :) Tak więc pamiętajcie koniecznie, będąc w Dublinie wstąpić na ten deptak. Podziwiając stare kamienice, przyglądając się występom artystów czy kupując kwiaty odkryjecie, że Dublin też może być piękny i kolorowy. Pozdrawiamy!
czwartek, 14 lipca 2011
Zalew Poulaphouca
Kochani!
Na pewno teraz zastanawiacie się skąd wzięła się ta dziwna nazwa zbiornika, a ja powiem Wam, że nie jesteście pierwszymi :). Poulaphouca oznacza tyle, co Jama Goblina, tak więc i tutaj Irlandzki folklor miał bardzo duży wpływ na nazewnictwo. Na szczęście istnieje również łatwiejsza do zapamiętania nazwa tego miejsca - Jeziora Blessington - nazwa zapożyczona od miasteczka, przy którym zbiornik się znajduje. Z daleka zalew kusi pięknym kolorem wody i jasnymi plażami. To jak na jezioro bardzo niecodzienny widok na zielonej wyspie. Niestety dotarcie do jednej z plaż rozwiewa wszelakie nadzieje - woda jest tu klasycznie brunatna a dno typowo kamieniste. Jednak nie zraża to spotkanych nad jeziorem ludzi. Nieczęsto zdarza nam się nad jeziorem w Irlandii spotkać rybaków lub entuzjastów grilla i opalania. Tutaj nam się to udało. Widocznie nie taka straszna ta Jama Goblina jak ją malują... Oczywiście dla mnie nie było by wycieczki gdybym na swojej drodze nie spotkała przyjemnie wyglądającego Osiołka :) Do napisania! |